Poczatek dnia wspaniały....koniec....niestety nie...
Dzis bylo spotkanie do bierzma i msza na ktora nie chetnie ale poszedlem...podczas mszy cos sie stało ze mna...jakies drgawki nagle poczucie goraca zawroty głowy utrata swiadomosci...w ostatniech chyba chwili udało mi sie wydostac z kosciola.....na powietrze...nie dało to przez pewnien moment zadnego rezultatu...nadal pulsowało mna czulem ze upadne...
Wiatr przeszył mnie...i zrobilo sie lepiej...ale wcale zimno mi nie bylo...ale pomoglo...
Bylem pewnien ze to chwilowe jakies...ale tak wcale nie bylo..wracajac znowu czulem ze cos mną trzesie znowu to co stało sie nie spełna godzina...najczarniejsze mysli...czy to smierc...na ulicy?? modlilem sie zeby dojsc do domu...
Doszedlem chyba znowu w ostatniej chwili powiedzialem cos w tylu mamo ja umieram....i nic nie pamietam....nic...wymazano z pamieci...ocknalem sie gdy juz byli jacys lekarze z pogotowia....jak to powiedzieli drastycznie spadło cisnienie i moglo to zagrozic zyciu...chceli mnie zabrac na obserwacje...ale ze wzgledy ze przeciez mam pojutrze egzamin..nie moglem...zostalem w domu..dostalem jakies leki zastrzyki.....
Dorwalem sie do kompa...bo moze przez jakis czas nie bedzie notek....
Dziekuje tym ktorzy mnie odwiedzaja tu :) dziekuje za komenty...
<--- to moj banner prosze sie nie smiac!!
a kod do niego :